1 czerwca ’14


Gdybym tylko mogła z tego wszystkiego skorzystać. Jednego dnia by brakło by zakosztować wszystkich atrakcji zgromadzonych w jednym miejscu – w Starej Garbarni w Leśnicy.
Wyobraźcie sobie, że stoicie za grubą szybą bardzo małego pokoju w środku wielkiej sali. W jednym końcu tego pomieszczenia gorące jedzonko: pasty z mięsem, makarony z warzywami, żurek i pierogi. I tylko brać i jeść. Do tego kawa, herbata lub zimne napoje. Jeśli jeszcze możesz coś zmieścić w brzuszku, proszę bardzo, sałatki. Na stołach, przy których siedzą zaproszeni goście, słodkości w wielu postaciach: makowce, serniczki, ciasta z kremem i galaretką, cukierki i czekoladki. Na scenę, w jednym końcu sali, wchodzą młodzi artyści. Tańczą i śpiewają. A w międzyczasie zapraszają po odbiór prezentów. Niektóre dzieci piszczą z radości. Niektóre, takie jak ja, przyjmują dary ze stoickim spokojem. Te, które prezent już otrzymały, rozbiegają się. Na dworze wolontariusze przygotowali stoiska z kolejnymi niespodziankami. Tam możesz sam przygotować owocowego drinka, ale za każdą szklankę soku musisz wykonać zadanie. Na stołach dzieci malują lub wykonują przedziwne budowle. Można grać i skakać, a nawet chodzić po linie zawieszonej między drzewami. Po drugiej stronie budynku nie lada gratka. Specjalnie dla dzieci z hospicjum przyjechali motocykliści. Odgłosy motocykli potrafią wybudzić największych śpiochów. Nic dziwnego, że kolejka chętnych do przejażdżki na takiej maszynie była długa.
We wszystkich tych atrakcjach, przygotowanych z okazji Dnia Dziecka przez wolontariuszy z wrocławskiego hospicjum, brał udział mój brat Marek. Godnie mnie zastępował. Szkoda, że ja, jak za tą szybą, mogłam tylko patrzeć. Ale z drugiej strony – gdyby nie ja, nie było by takiej super imprezy!

Możesz również polubić