11-12 września ’10
Tak się rodzice spieszyli do Warszawy, że zapomnieli o pieniądzach na paliwo do samochodu. Na szczęście ciocia Kasia pospieszyła nam z pomocą. Natychmiast po mamy telefonie, zaspana, w piżamie, wsiadła w auto i uregulowała nasze długi na stacji benzynowej (dzięki Kasiu). W Warszawie tata nie mógł długo znaleźć drogi do Centrum Zdrowia Dziecka, nic dziwnego, że spóźniliśmy się na … obiad. Wykłady o żywieniu przez gastrostomię rozpoczęli oczywiście bez nas. Gdy rodzice godzinami zdobywali wiedzę na temat mojego żywienia, ja z braćmi byliśmy na zajęciach – ja korzystałam z dobrej pogody i spacerowałam a chłopcy, w asyście wolontariuszy, ganiali po całym szpitalu CZDz. Wieczorem organizatorzy zjazdu Funadacji „Dzieci Żywione Inaczej” zaprosili nas na ognisko. Bitwa o kiełbaski i sałatki przebiegła pokojowo – wszyscy, zanim rozeszli się do swoich pokoi, zostali nakarmieni. A jak mówią człowiek syty to człowiek zadowolony. I właściwie tego dotyczył ten zjazd. Jak nas, zaopatrzonych w stomię, nakarmić, jaką dietę stosować a czego unikać.
Ps. W drodze powrotnej nie zabrakło coli i chipsów.