11 grudnia ’10
To nie było takie proste. Wszechobecne bakterie i wirusy tylko czekały, aby dobrać mi się do skóry. Pierwszy atak drobnoustrojów przerwał moje linie obrony. Musiałam się wziąć w garść. W domowym szpitalu zespół składający się z moich rodziców, pielęgniarek i lekarzy doprowadził mnie do stanu, kiedy mogłam podjąć wyzwanie. Opatulona, w asyście mojego młodszego brata, wyruszyłam po mój upragniony skarb. Przez cztery godziny dzielnie broniłam się przed niewidoczną chmurą zarazków. Skutki mojej nierównej walki z jesiennymi kaprysami przyrody były jednak szybko zauważalne. Ponownie trafiłam na domowy oddział szpitalny, by z pokorą przyjąć kolejną dawkę antybiotyku. Ale nie poddałam się i odebrałam to co mi się należało – PREZENT OD ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA.
Bardzo dziękuję Mikołajowi i Fundacji Wrocławskie Hospicjum dla Dzieci za prezenty dla mnie i dla moich braci. W wolnych chwilach moja mama i tata zrobili nam troszkę zdjęć na pamiątkę. Do zobaczenia za rok, mam nadzieję, że w lepszej formie.