9-16 lipca ’16
Rzadko to robię ale tym razem muszę się wtrącić. Ula nie chciała wypowiadać się na temat wyprawy w Tatry. Miała ku temu powody. Nie chciała chwalić się, że pomimo wielu problemów z poruszaniem się, pomimo wielu problemów związanych ze zdrowiem, pojechała z rodzicami i starszym bratem w góry. I to najwyższe w Polsce, czyli Tatry. Nie chciała przysporzyć wielu czytelnikom tej strony (ponieważ Was bardzo szanuje) tej refleksji: „Jak? Przecież ona na wózku, przecież to tak daleko, przecież to tak wysoko. Czy ona się nie boi?” Czekałem aż coś napisze. Ale w końcu stwierdziła: „Zdjęcia wszystko opiszą”. Ale nie mogłem powstrzymać się od małego komentarza. Ula, proszę Państwa, to zuch dziewczyna. Przeszła wiele kilometrów, zwykle uśmiechnięta, choć dokuczał czasem zimny wiatr a czasem palące słońce. Jestem dumny z takiego dziecka ponieważ nigdy nie powiedziała, że jest zmęczona, że chce się jej pić albo jeść. A słowa „komórka” albo „komputer”? Przestały istnieć. Dzięki czemu mogliśmy wspólnie podziwiać piękno tatrzańskiej przyrody, chłonąć zapach gór, nawilżać deszczem twarze ale także pochłaniać duże ilości miejscowych serów i miodów.
Chciałbym bardzo podziękować Andrzejowi i Dorocie z Witowa, za to, że tak pięknie nas ugościli w swojej przytulnej chatce.
Pozdrawiam czytelników strony swiatuli.pl.
Tata
Hanka - moja koleżanka z Poznania
Ulcia Kochana, gratuluję decyzji i wyboru miejsc…bo w Górach wszystko co kacham/my…szczególnie te sery i miody 🙂
pozdrawiam Ciebie i Rodzinkę z nizin…:)
Hania