4 czerwca ’11
Gdyby nie Dzień Dziecka rok składałby się tylko z 356 dni. I nie dzieliłby się ani wzdłuż ani w poprzek. Wszystkie dzieci czekałyby na Gwiazdkę przez okrągły rok. I jak tu być grzecznym przez tyle dni. Gdyby nie Dzień Dziecka byłoby o wiele więcej łobuzów. A tak już w połowie roku mamy Dzień Oczekiwanych Prezentów. Wtedy stajemy się aniołkami i oczekujemy wielkich paczek z wypełnionymi po brzegi marzeniami. I tak się stało również w tym roku. Na zabawie zorganizowanej przez wolontariuszy z hospicjum po prezenty ustawiły się aż trzy kolejki. W każdej z nich był reprezentant naszej rodziny. Za porozrzucanie kręgli zestaw gormitów otrzymał Marek. Za przejście pod poprzeczką super spodnie harcerza odebrał Kuba. Za piękny uśmiech matę z podwieszonymi maskotkami przyznano właśnie mi. Nie tylko prezenty przyciągnęły uwagę dzieci. Cała zabawa zorganizowana została na hawajskiej wyspie. Wokoło mnie wisiały egzotyczne kwiaty, rosły palmy, rozstawione były leżaki a twarze dzieci, pomalowane przez wolontariuszy, zamieniły się w egzotyczne zwierzęta. Bracia i ja dziękujemy za te chwile dobrej zabawy.