14 grudnia ’14
Nie w lesie, nie na polanie. Nie w kominku i nie pod poduszką. Nie szóstego grudnia, nie dwudziestego czwartego. Mikołaj, taki prawdziwy, duży, w kożuchu i z brodą, przyszedł na spotkanie ze mną i z innymi dziećmi z hospicjum do Starej Garbarni. Przyniósł nam dużo prezentów. Ja dostałam grającą zabawkę i świecący sznur, który bardzo mi się spodobał. Oprócz prezentów mogłam z braćmi i rodzicami poskromić apetyt na zimno i na gorąco. Zupa gulasz z cieciorki – palce lizać. Hej Wy tam z hospicjum! Jak to robicie, że Święty na Wasze zaproszenie zawsze przychodzi i ma nie jedne sanie prezentów a kilka? I każdy worek nie byle jaki – bogaty, pękaty. A gości przy tym wielu. Ponad pięciuset powiadają. Na moich fotografiach nie ma ich wszystkich, ale są prawie wszyscy co do mnie podeszli i zdrowia na cały rok 2015 życzyli. Dziękuję za prezenty, za życzenia i za zabawę.