27 sierpnia – 3 września ’16

„Zanim pójdę do szkoły, zanim zaczną się godziny rehabilitacji, zanim chłopcy zaczną zaprzątać mamie i tacie głowy swoimi osiągnięciami w edukacji, a nadto zanim skończą się wakacje muszę wyjechać nad morze. Tak mi się marzy dzień na plaży. Leżeć w cieniu i patrzeć na fale”.
Mama odgrzebała numer telefonu do Pani Magdy, szefowej Fundacji Venti. Zadzwoniła, panie porozmawiały, a potem dowiedziałam się, że jestem na liście uczestników rodzinnego turnusu wypoczynkowego w Sianożętach. W sobotę, skoro świt, opuściłam z tatą i Markiem Wrocław. Na miejscu spotkałam wiele znajomych osób, które poznałam rok temu na turnusie. Wiedziałam, że z nimi będę się czuła jak u siebie w domu. Nie będę się krępowała jeść i oddychać przez swoje rurki. Wszystkie dzieci miały rurki i przewody przez które zawsze coś się przetaczało. A to tlen, mleko, odżywki, lekarstwa, itp. Nikt się niczemu nie dziwił, nawet towarzyszące nam zdrowe dzieci. Szkoda, że czas tak szybko płynął. Może to przez to, że codziennie coś się działo: obowiązkowe plażowanie, wypady do Kołobrzegu, spacery, kolacje przy ognisku. Pod banerem, jak to w moim zwyczaju, ukryłam parę fotografii z nad morza. Dobrze, że mam te zdjęcia. Będę do nich wracać w jesienne, deszczowe wieczory. Rozgrzewają, pocieszą, że już za parę miesięcy znowu będą wakacje!
Dziękuję Pani Magdzie i wszystkim „kuracjuszom” za wspaniały tydzień w moim życiu i za spełnione marzenie 🙂 .

 

Możesz również polubić