29 kwietnia ’10
Nigdy nie przykładałam szczególnej uwagi do pojazdów, którymi podróżowałam. Nie martwiłam się kto prowadzi, czy jest paliwo, a tym bardziej czy samochód jest sprawny. To prawda, że dzięki jakimś usterkom nie dojechałam na czas na turnus, czy na wycieczkę. Gdy tata biegał dookoła naszego auta i wykrzykiwał, a minę przy tym miał bardzo zabawną, bo robiły mu się szalone oczy, ja spokojnie siedziałam w foteliku i oglądałam świat. Domyśliłam się, że samochód dla moich rodziców i braci jest czymś ważnym, gdy pewnego, kwietniowego dnia, moja mama przyjechał nowym, granatowym (bo tak zażyczył sobie Marek) autkiem. Radość ich była ogromna. Wszyscy mi gratulowali wspaniałego wyboru, chociaż sama nie wiedziałam dlaczego. Dopiero później ktoś mi doniósł, że samochód, prawie w całości JA zakupiłam. Czy ktoś pytał mnie o zgodę? Ale z tą samowolą rozprawię się nieco później. Pieniądze tak naprawdę w wysokości 3/4 ceny pochodziły od moich drogich Darczyńców. Bardzo Wam dziękuję. Z ogromną przyjemnością, bez obaw na dłuższy niezaplanowany postój, wybiorę się w kolejną podróż.