od 7 do 9 maja ’09
Wymienię trzy najważniejsze rzeczy związane z wyjazdem do Wojtówki:
1. t o w a r z y s t w o – szóstka dzieci, w tym dwie dziewczynki w moim wieku!;
2. o g n i s k o – najbardziej dymiło jak chłopcy śpiewali (psst, jak dobrze, że słabo słyszę:));
3. p i e s – Homer, labrador z rodem noża, widelca i poduszki, czyli jak zjem to śpię.
I nie byłyśmy tym razem z mamą w telewizji, a nawet więcej – nie było telewizora, radia i tym podobnych sprzętów na prąd. Tylka ja, przyjaciele i pachnąca przyroda. Pięknie. Na potwierdzenie fotografie Asi: